WPIS NA BLOKU (FRAGMENTY)

sobota, 15 grudnia 2012

imponderabilia



sakses-for-damis



rozdział pierwszy
strategia drobnych kroków
:
krocząt tupot
pisk stóp małych
ziarenkiem do ziarenka
licz z wolna
mikro cele ciułaj
podpunkt a
dziś
zamknąć rzecz
w trzech podtarciach

środa, 12 grudnia 2012

dziób z karmnika


teleranek


mężczyzna w uszance
rozgląda się lokalnie
zapewne za sensem
za snem lub tico autem

ziemniaki
ma już przecież
w jednej tytce lidl
w drugiej papier
szary na zimę całą
która się przechadza
w smutnych kalesonach
po chodnikach
z chandrą

(w kalesonach wszystko
źle wygląda żałośnie
kwiaty młodość rewolta
podskoki myśl o wiośnie)

a obok
za siatką tuż przy trzy psy
pobliskie obwąchują tyłki
z braku laku pedigri
i kotów do ganiania
coś trzeba robić
jest ósma na osiedlu
najlepsze suki wiadomo
jeszcze śpią
za to
nosiciele tornistrów
i paru pryszczy
maszerują dzielnie
spruwszy mamine szaliki
ciągną za sobą worki
na buty plus honor
w walkach długiej przerwy

grudniowy poranek
znajomy starzec
zrobiony z koca i parapetu
z zanadrza szlafroka
ile się nadarzy szyszek
wyjmuje układa sypie
kurhan światu sobie
ku pamięci
czad już idzie z łazienki

czaj się cmoka
śpij mówi oczy
zmruż mruczy mu
to tylko mróz
to mróz

wtorek, 20 listopada 2012

do przyjaciół moskali


zmora



taki sen
siadł chłopiec
i dłubie

w świecie grzebie
glisty kamyki plastiki
mądrości gromadzi
za paznokciami
zmierzcha ciemnieje
doświadczenie
mówi mu
zaraz zawyją
zawołają kacperpati
kasiakuba
nim dokona się stanie
prosta rachuba
dotknie jeszcze
tabulą raz
dwa trzy razy
kupę po zimie pac
szturchnie
co nie
jedną przeszła
i tę biedronkę
co Polskę
nie wiosnę zobaczy

kijkiem
ale zawsze

tak czynią młodzi
podwórek beduini
wędrowcy po trzepakach
drepczący krzykacze
łupki podnoszą łodygi
tworzą dinozaury
czarne dziury te
spocone
czerwone karły
umorusane młodością
górną i durną
i lodami
i dobrze

lecz
co chłopiec
był chłopiec
piasek się sypie
na niego na jego
oczach czas
drzemie i czeka
nie przeszło wojsko
ale mogło
nie wzięło misia
ale mogło
nie
tu nawet mucha
nie nasra na franza
josepha ni godło
spokój i czil tu
ziemia ma jeszcze
kształt kolory frazę
wymiary czupaczupsa
ten kosmos się liże
smakuje po krzakach
komórkach na żwirze

lecz
co chłopiec
on nie wie
że patrzy dziad hegel
z okna okiem warczy
toczy się koło historii
życie
w barze siedzą
syn teza i anty
rusek wchodzi
i gołdę żłopie
bo co ma robić
oni zawsze wchodzą
i żłopią
tak stoi w piśmie
tak leży w ziemi
słowo krwiste
gdzie ty łopatką
kopu kop robisz
dziecię nowego miasta
bacz i słuchaj o
czym szumią wierzby

a lipa figa i guzik
wypukam w czoło
mój suchy poemat
tak - tak
niet - niet

wtorek, 30 października 2012

...


wędrówka na połowie czasu



chcąc
nie chcąc hyc
w głębi ciemnego
znalazłem się lasu

gnębi dybuk dybie
za szalik łapie
ziąb wnika w ciała
wnet wnyki liryka a
literacja
!
na zdrowie
nie całkiem
tu
zimne kraje
nadaje silva rerum
okruszki morfemy
tropy trupki całe
pewnie rozrzucone
rozdziobią kruki
białe i wrony
to
tylko tyle nim
słowa przeżuję
rozchylę i zwiążę
rozwiązły
język

w bucie uwiera
buta bunt
w butonierce
w dupie mieć
w dupie
tak
idę ja
ty idziesz
on ona ono
idzie my

z poezją

to jestem na nie
do wiary
czasem po imieniu
po piórze pospołu
przy słoty stole
o zachowaniu się
bon ton moty
puszczę
ale
ogólnie nie ufam
taki motyw
wiesz
wiersz to pozera
maniera w menażce
przejada się zjada
ogon własny pożera
ten
burek ouroboros
szczeka po podwórkach
radośnie dzieci sikają
kwiat leci
fiut
upadł

(będzie na dźwięk
nie że brzydko)

a co jeśli
nas oszukali
na szali położyli
słowo
i się nie ima
wers z literą kłóci
szpak i wspak
sensu nie ma
za grosz prawdy
w gębie
co jeśli nas oszukali
gdy po słowie
dreszcz ma przejść
nie idzie
jak trzeba jak wojak
jak miłość jak nasi
chłopcy w kanałach
woli
czy nie woli
sz
cicho
na językach się mamy
nawzajem w niewoli
w klatce
z gładkiej głoski
co jeśli nas oszukali
gdy świat był jeszcze mały
w proszku oranżady
cały
co jeśli nas oszukali
gdy jeszcze przed szkołami
petarda była bogiem
chłopcy w piłkę grali
co jeśli nas oszukali
i
bóg umarł
bóg wybuchł
woźny przegonił
zostały pagony
wyrazów
z wojen na patyki 
kikuty
sam na sam
język w ustach
co mieli
mleć musi
co
jeśli nas oszukali

ćwierkają wróbelki od samego rana




zaśpiew: szła dzieweczka



niedziela, 21 października 2012

ćwir piekielny


diaboliadka



terrorysta
on patrzy oczami zmarłych
poetów i kotów

tam
już sam wiesz gdzie
miłosz gra w czerwie
lecz przegrywa fajkę
kurzy mruży mruczy

system z hadesu operuje
bibułą owija starą bułę
trochę
będzie piekło
mówi

nie oglądaj się synku
stój jak słup soli
mama nie pozwoli
świebodzińską mocą
świętojańską nocą
okręci bawełną
kokon skończy
wstążką

już nie oddychasz jak dawniej
skowronku cioranku
emilku coraz to ciężej
na szybkę dychasz
patrzysz
jakie to piękne słońca
zaćmienie przydymił ustrój
jeden z drugim
o rozstrój przyprawił
przypieprzył

nie spluń nie odpukaj
pod drabiną przejdź
no pasaran pokaż
jaki z ciebie mocarz powalcz
w powstaniu przynajmniej
hejtuj wszystkie posty

kusi cię patykiem co by
po ogrodzeniu rajskim
malowanym świeżo
napszczyć

baraszkować z muchami tu
i ówdzie
spokój nieść między
braćmi zatkniętymi na kije
ostro

opisz te dramaty te niepokoje
wychowanka toplessa
wydepiluj klatę
z problemów pierwszego świata

segreguj skup sprzedaj
na skupie siebie a potem
się spisz na medal
na straty
              jak wolisz
kapujesz
powoli skapuje
spada z pióra sadło
liter pseudo-

dionizy dionizjów
nową angelologię
spiskuje która uratuje i/lub
porachuje arcychujów
wszystkich a nawet archa

gdynia
stamtąd statkami przypływa zło
siada tedy mruga i czeka
w mroku chce dybie odcina 
światło w lodówce

jedyne co pewne
na tym najlepszym
z możliwych  światów



ktokolwiek widział, ktokolwiek wie







wtorek, 9 października 2012

kawa czy herbata



kawa czy herbata




pytają  się dziatki wnet filozofa
na co rozlewa się wrzątek codzienny
z rana zalany jeszcze wczorajszy
w plamy zaplami obrusy makatki
rozpłynie się w mapy
ozdobi wrzask matki

a jak to a po co a dokąd
ladaco na tacę mataczy
na anioł
               pański ksiądz
tuzin pączków zje ot tak
poczeka psycholożka
na wywiad o gender i
strachu przed

tu przerwał
lecz pilot trzymał

klatka po klatce wspinał się
wspina
opar koci z piwnic
to zima sunie burą suką
buka
dzieciaki zamyka w saunie i parzy
patrzy jak puchną im muminy
z gorąca
ryjki paszczaki migotki

wszystkie były kurwy

lecz czemu tu mizoginić
pod ladą rączką szpetną
skoro już nie pierwszy liść
nie ostatniej jesieni spada
za oknem pamiętaj wnuku
honor, orzeł, ogłada

książki owady owszem
do czasu
i długie nocne rodaków ryja darcie
pod oknami na ławkach

marcuje się naród obrzuca
wekami na drogę
z krzyżykiem inwektywa
metanol draże całus w jezuska

wystaw stópkę gnoju
popraw bluzę fubu

bądź wierny idź

Dziób polifoniczny: Bachtintin





MICHAIŁ MICHAJŁOWICZ BACHTINTIN




czwartek, 20 września 2012

wieszczy dziób





the book of revelation - księga rewelacji



rozcięcia papieru
w miejscu gdzie
zabroniono zabito
słowo

warstwa po warstwie
piętro za piętrem

piętrzę się chodzę
w budynku użyteczności
publicznej
kopczyki druków
stemple nieczynne
pani i pan
brak rolek

w toaletach
ktoś wróżbę wyciął
nożem

na drzwiach na dniach
koniec świata nadciąga

wtorek, 21 sierpnia 2012

spójrz dziobem




spójrz




pewne wątpliwości
nieupamiętnione zapewne
przedostają się tu i ówdzie
żyłką neuronkiem kanalikiem
kanalią czynią głębią
bachanalia i brewerie
burzą rozpustnie pokój ze
starych tapet obdarcie
robią obicie ciebie nowe
odbicie
na nietwoje podobieństwo

Music Beak: German Composers in English Puzzles






wtorek, 7 sierpnia 2012

to die: to sleep



to die: to sleep


kosmyk przyniesiony
latem
babie głupstwo
przecież wiesz

bacznie spoglądasz
z nieistniejącego zdjęcia
boczysz się
en face

plamka sepii
rozmywa chwilę
trwaj

co począć
nie płodzić czego

cena codzienności
ashbery schuyler
koch konfesje o’haryjskie
dziewice konsystorskie
stosunki po piwnicach
czemu nie w piwoniach
na pigwach rach
ciach pisać
nie pisać
donos wynos
za nas za nos
wodzić wchodzić
wychodzić

zobacz
koń jaki jest i ksiądz
baka w rogu ciemnym
nie strach

osa leżakuje
muchy wyparły cykady
na parapetach jabłka
trzeszczy blok
bigbit starych płyt
lizol plus oczojebne
barwy elewacji

to się nie umywa
lady piłat

zakładaj flip flopy
i won


dziób słowny




kosmos peryferyjny



epifania przegnana
nie obrócę ci rzeczy
białoszewskim 
sorry

byty niebyty
zbite gary
zbytki

ta kuchnia jest za mała
dla mas

Tryptyk morski 3 / Sea ​​Triptych 3




Tryptyk morski 2 / Sea ​​Triptych 2




Tryptyk morski 1 / Sea ​​Triptych 1





poniedziałek, 18 czerwca 2012

piątek, 15 czerwca 2012

Kranarek - inżynieria genetyczna w służbie armatury












ćwir z lamusa - albo kilka staroci


fru



motyw ptaka
to było wiele
razy
lecz co zrobić
gdy latam po
snach
                  fru
wam
i sobie 
                  fru
gdzieś w
                trans
bez
                 cen
bez za
             dencji

po prostu
                  fru



  

nagła śmierć dźwięków


trąbki słychać
trąbki grają
jerychońskie

zamarło
cisza

rozchełstane ucho
-
eustachiusz
wybebeszony






dysleksja lucyperis


tato
tu pod drzewem
leży szatan

kasztan
synu
kasztan

z drzew lecą liście
na małe
             małe
różki
             to rośnie
zło





pierwsze chodzenie z listą św. pawła do społem



wieje jesiennie
proszę ja ciebie
a ja do społem
a ja wychodzę
sennie trzykrokiem
półmarszem

schodek
schodek
schodek

a propos jesiennie –
jesienina
wstyd się przyznać
z rana skończyłem
na kibelku
a teraz jesiennie

schodek
schodek
schodek

czuć kotem na klatce
myślę sobie
proszę ja ciebie
że to niedobrze
że kotem
że na klatce
że znowu

schodek
schodek
schodek

a tu tak kotem je
bie

ciebie
proszę ja ciebie

oto słowo moje





zestaw małego demiurga



sobota po pięć
dziesięć
piętnaście

w kucki
patykiem
rozdzielam świat

winniczki na lewo
mrówki na prawo





ptaki północy


śpią w siebie
dziobami
pod skrzydła

kluczem
śpią w siebie

lecą






ars amandi


prze
praszam
prze
chodzę
prze
z
panią






mzk


zima
płatki powiek opadają tak wolno
tak wolno jadą myśli upchnięte w autobusach
linii podmiejskich
wspomnienia toczą się zygzakami
od zaspy do zaspy
zima
od zaspy do zaspy
mróz
nie liż szyby jak to masz w zwyczaju
świata nie da się badać tylko smakiem
potrzyj ręce o twarz
sprawdź czy to jeszcze twoja
czy nie podmienili w tłoku
w ścisku
               zima
mróz w głowie
potrzyj ręce o mózg
poparuj poparuj
popracuj jeszcze posłuż
bo
na razie
przed oczami śnieg
na razie
zima







dies irae –  załącznik nr 012


duszę

po ważeniu
i mierzeniu

należy

rozłożywszy
strzepnąć





pierydy



przechodniu
powiedz pierii

tu lecim
jej córy

piskliwy klucz
piór dziewięciu

zemsta z ziarenek
tragedia słoninki

proscenium na
jednej nóżce







odmrożenie



nierozważnie jest
bez czapki

lodowisko
             na zatoce

to
się ścina
to
się ślina

ślini
zamiera
to

myśl
kostnieje








brunona schulza i innych wiernych litania



nie opuszczaj
gdy jest bieda
                    pani

nie odkładaj
gdzieś na półkę
                    pani

nie zastawiaj
po lombardach
                    pani

pani zmiłuj się
nad pa
nami
takimi jak ja
                  pani
ukaż
ukarz obcasami
objaw
                  pani
                  pani
nogi
całować
                  pani







 jazz ornitologa


pięciolinia wróbli
rozciąga szczebiot

zwrotnikiem
wysokie napięcie
opada po podróży

dyszą dalekomorsko
wyciągają tupolewy
i grzeją

zaraz po znajomych
polach rozlecą się
synkopą








zasadziłem sadem


aloha na sznurze się suszy
hawajskie koszule i gatki
jeloł bahama w jabłoniach

dziewczyną hamak chybocze
prywatny atol bikini

wybucham w chruśniaku
maliną

cichutko

teraz
ja
sz









kilo udźca raz!


so-ma
ma-so
sa-do
ma-so

mięso
mięso







doktor livingstone, jak sądzę


białe się odznacza
białe się wyróżnia

dobrze widać
gdy białe
w krzakach wypnie